wtorek, 1 lipca 2014

Powrót + Rozdział 13

 Powrót 
Jak widzicie wróciłam do pisania rozdziałów. Przepraszam że nic nie dodawałam, ale brak czasu i inne sprawy na to wpłynęły :)
Ale wreszcie są upragnione wakacje.  Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej jest mi bardzo przykro bo musiałam rozstać się ze swoją klasą po 3 latach ;c
Wracając do bloga: Teraz na brak czasu nie bedę mogła narzekać więc bedę starała się systematycznie coś pisać. 

A teraz zapraszam do przeczytania 13 rozdziału: 

Oczami Ludmiły.
Obudziłam się jakoś pod wieczór. Jeszcze całkiem zaspana rozejrzałam się dookoła. Federico cały czas tu był. Siedział na drugim końcu kanapy i oglądał telewizor. Gdy zauważył że już nie śpię, uśmiechnął się i zapytał:
- Jak się czujesz?
Czułam się już bardzo dobrze. Dobrze bo był tu on. Nic mu nie odpowiedziałam, zajęta byłam przyglądaniem się mu. Mogłabym tak godzinami. Jego piękne oczy i czasami lekko rozczochrane włosy powodowały u mnie dreszcze. Tak bardzo chciałabym mu powiedzieć o swoich uczuciach. Niestety wiem z czym to się wiąże, a ja nie chce niszczyć naszej przyjaźni.
- Ludmiła pytałem jak się czujesz?- wyrwał mnie z zamyślenia.
- Dobrze. Dziękuję że tu ze mną byłeś.- powiedziałam. Chłopak obdarzył mnie tylko szerokim uśmiechem po czym wstał.
- Nie ma sprawy. Ty zrobiłabyś to samo.- odpowiedział.- Ale skoro wszystko w porządku to będę już leciał. Jeszce nie jest zbyt późno, dlatego zaproszę Mercedes na ten spacer który jej obiecałem.- mówił rozpromieniony.
- Tak idź.- zrobiłam sztuczny uśmiech. Przecież nie mogłam go zatrzymać. 
Gdy wyszedł nie mogłam usiedzieć na miejscu. Bardzo mi się nudziło i byłam ciekawa co robią. 
Nie czekając dłużej wyszłam z domu. Nie miałam zamiaru ich śledzić, tylko poukładać swoje myśli. Jednak gdy zobaczyłam ich w oddali ciekawość tak mnie zżerała od środka, że nie wytrzymałam i musiałam podejść bliżej. Schowałam się za drzewem i próbowałam zrozumieć o czym rozmawiają. Nie wiele z tego rozumiałam. 

Oczami Federico.
Gdy Lu poczuła się dobrze postanowiłem zabrać Merchi na spacer po okolicy który już jej obiecałem.
Czekałem na nią w parku. Przyszła cała rozpromieniona. Wyglądała ślicznie i nie umiałem oderwać od niej wzroku. Ubrana była w piękną turkusową sukienkę która idealnie współgrała z jej cerą. Na jej widok czułem jak serce zaczyna mi przyśpieszać. Zastanawiałem się czy trafiła mnie strzała Amora czy może to tylko głupie, krótkotrwałe zauroczenie. Nic o niej nie wiedziałem, a ona o mnie. Więc jakim prawem mógłbym się w niej zakochać? Czyżby miłość od pierwszego wejrzenia?
Usiedliśmy na ławeczce w parku i zaczęliśmy rozmawiać. Dziewczyna dużo mi o sobie opowiedziała. Przeprowadziła się tu z ojcem. Jej mama zmarła kilka miesięcy temu na raka. Trudno było jej się z tym pogodzić, ale jakoś dała radę. Nie ma rodzeństwa i jest córeczką tatusia. Gdy tak z nią rozmawiałem zauważyłem że jest bardzo sympatyczną i inteligentną dziewczyną. 
Ja też nie zostałem jej dłużny i opowiedziałem krótką historię swojego życia. 
- A ta dziewczyna..blondynka..kim ona jest?- zapytała.
- A  Ludmiła- zaśmiałem się.- To moja przyjaciółka. 
- Wydaję się być trochę dziwna..- stwierdziła i założyła nogę na nogę. 
- Może się taka wydawać. Ale nie oceniaj jej na podstawie wyglądu czy opinii innych skoro nawet jej nie znasz. To naprawdę kochana osoba która w życiu dużo doświadczyła więc takie opinie czy komentarze na jej temat jak twój są zbędne.- lekko się zdenerwowałem. 
- Dobrze przepraszam. Nie musisz się tak denerwować.- uśmiechnęła się a ja to odwzajemniłem. 
Siedzieliśmy tak kilka minut po czym do Merchi zadzwonił tato.
- Przepraszam, ale muszę już iść. Do jutra.- pocałowała mnie w policzek i poszła. 
- Do jutra- zawołałem i także skierowałem się w stronę domu. 

Oczami Ludmiły. 
 Gdy Merchi i Fede skończyli swoje spotkanie spokojnie mogłam wyjść zza drzewa. Byłam spokojna i ucieszona reakcją Federico na temat mojej osoby.
Stanęłam na ścieżce i spojrzałam do góry. Niebo przybierało ciemniejszą barwę i zapowiadało się na burze. Ja panicznie się jej bałam. Miałam tak od małego i do tej pory tak zostało. 
Szybkim krokiem udałam się do domu. Zdążyłam stanąć w drzwiach gdy gwałtownie zaczęło padać i grzmieć. 
Zdjęłam buty i skulona usiadłam na kanapie wtulając się w poduszkę. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Otwarte.- krzyknęłam bo nie byłam w stanie do nich podejść. Na ramieniu poczułam czyjąś dłoń i gdy skierowałam wzrok ku górze ujrzałam swojego przyjaciela. Był cały mokry i zdyszany. 
- Fede? Co ty tu robisz?- krzyknęłam.
- Biegłem tu jak najszybciej. Przecież wiem jak bardzo boisz się burzy. Pomyślałem że lepiej będzie jak do ciebie przybiegnę.- powiedział. 
- Kochany jesteś.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek, po czym poszłam do łazienki i przyniosłam mu słuchy ręcznik. 
Gdy się wytarł zaparzyłam nam herbatę i razem usiedliśmy na kanapie w salonie. Cieszyłam się jest ze mną. Niedaleko mieszkania strzelił piorun.Tak bardzo się wystraszyłam ze nie umiałam się powstrzymać i bardzo mocno sie w niego wtuliłam. 
- Spokojnie. Jestem tu. - powiedział i delikatnie pocałował mnie w czoło. 
Wiedziałam że z nim nic mi nie grozi. W jego ramionach zawsze czułam się bezpieczna. Tak bardzo go kocham...

______________________
Jak zawsze liczę na szczerą opinię.
 Next= 5 kom. 
Do napisania :)